„Jedynka” w moich oczach, cz. I
5 listopada 2021
Redaktor

Maja Talaga

          Ulica Glinki 11 – masywny budynek z charakterystycznymi czerwonymi dachówkami. Kiedyś to był dla mnie tylko budynek….

          Pamiętam, że kiedy pierwszy raz przekraczałam mury Jedynki targały mną różne emocje, których nie byłam w stanie zinterpretować. Strach, stres, a jednocześnie radość i ekscytacja – każdy z nas przeżywał to na swój sposób. Dziś, gdy z rozpoczęciem roku szkolnego przyszło mi się mierzyć po raz ostatni, czuję się podobnie, jak osiem lat temu.

          Większość z nas – uczniów niechętnie zgromadziła się w klasach Pierwszego września. Ja również nie pałałam entuzjazmem z tego powodu, ale zdałam sobie sprawę, że jest to ostatni rok w mojej szkole, którą niesamowicie szanuję – nie jako budynek, lecz jako ludzi, którzy sprawiają, że czuję się tu jak w domu.

          Nauczyciele – na swojej drodze spotkałam ich wielu. Są tacy, których uwielbiam i są tacy, których lubię nieco mniej. Na liście tych pierwszych znajdują się moje wychowawczynie oraz nauczyciele moich ulubionych przedmiotów. Nie ważne, jacy są, ważne, że podjęli się jednego z najtrudniejszych wyzwań: zachęcić nas – młodzież do myślenia, wzbudzić w nas ciekawość świata. Za tę próbę należy ich uznać za ludzi niezwykle odważnych.

          Kolejną rzeczą, która sprawia, że czuję się w szkole wyjątkowo, jest jej bardzo bogata historia. Z konkursów wiedzy o patronie szkoły, w których startuję od pierwszej klasy, dowiedziałam się, jak bardzo jest ona fascynująca. W tamtych czasach dostępność edukacji nie była tak oczywista, jak w dzisiejszych czasach. Otóż 115 lat temu dzieci uczące się w naszej szkole postanowiły przeciwstawić się niemieckiemu zaborcy i zorganizować strajk. Chodziło im głównie o lekcje religii, które były prowadzone w języku niemieckim oraz o stopniową likwidację języka polskiego i szerzące się przykłady germanizacji na naszych ziemiach. Kary za ten czyn były okrutne: bicie, przepisywanie niemieckich podręczników, areszty, usuwanie starszego rodzeństwa z wyższych szkół. Z czasem uczestników strajku przybywało, natomiast najważniejszymi z nich byli: Kazia, Jadwiga, Marianna, Janusz, Wojtek, Maria, Basia, Helena i Stasia – uznani przeze mnie już dawno za bohaterów. To oni wykazali się ponadprzeciętną odwagą i wytrwałością i dzięki nim możemy chodzić do naszej szkoły bez przeszkód i uczyć się wszystkiego w języku polskim.

          Oni – strajkujące koźmińskie dzieci i cała historia tej szkoły sprawia, że jestem dumna, że wkrótce będę nosić zaszczytne miano absolwentki Szkoły Podstawowej im. Strajku Dzieci Koźmińskich 1906/1907.  

fot. Szymon Sikora